Poza dyskusją historyczną jest już dziś uznanie, że utrwalenie się państwa sowieckiego ostatecznie położyło kres wizji rewolucji światowej, rozumianej jako powszechna likwidacja całego porządku politycznego.

 

Odtąd ZSSR rozszerzał się już jak "normalna" państwowość, względnie wspierał i przeprowadzał miłe sobie przewroty w innych państwach, a nie unicestwiając tę formę polityczną w ogóle.

 

To właśnie była kluczowa różnica między państwowcem  Stalinem, a rewolucjonistą  Trockim i dlatego przez cały okres istnienia ZSSR jego zniszczenie było naczelnym celem trockizmu, z czasem przemalowanego na Zachodzie na liberalny neo-konserwatyzm, a np. w Polsce na opozycję demokratyczną.

 

Rozróżnienie roli Sowietów jako państwa od ich zakładanej pierwotnie misji ideologicznej towarzyszyło zresztą realnemu socjalizmowi przez cały okres jego geopolitycznego trwania. Kiedy więc któryś z jego prominentów (apokryficznie zresztą) wygłaszał toast „za naszą ojczyznę, Związek Radziecki” – miał wówczas na myśli wizję światowego zwycięstwa komunizmu, w którym ZSSR znów przestałby być państwem, a stawał jakąś formą ideologicznego rządu planetarnego. Jak wiemy, stan taki nigdy nie nastąpił, a historycznie Związek Sowiecki wraz z postępującą dekomunizacją – ulegał też systematycznej etatyzacji (co pociągało zresztą za sobą także aspekty negatywne, jak naturalny wzrost znaczenia biurokracji). Z kolei geopolitycznie – ZSSR, aczkolwiek zajął miejsce Rosji, to jednak był bytem odrębnym – po pierwsze jako organizm nie reprezentujący bynajmniej (tylko) etnosu rosyjskiego, a wręcz przeciwnie – nastawiony na utrzymanie i wzmożenie nacji słabszych i zależnych, w naturalnym procesie skazanych raczej na wchłonięcie przez rosyjskość (nie tylko ludów rodzimych wschodniej Europy i Azji, ale także choćby Ukraińców czy Kazachów). Po drugie zaś – jako byt dynamiczniejszy od naturalnie biernej, defensywnej Rosji. Związek Sowiecki był więc nie tyle Rosją (tylko komunistyczną), ale upaństwowioną formą Eurazji, zwłaszcza w okresie jedności geopolitycznej z Chinami. I znowu jednak, także i ta funkcja Związku słabła na rzecz partykularyzmu państwowego, prawdziwe Imperium Eurazjatyckie nie wycofałoby się bowiem przecież z Iranu, nie oddałoby Grecji, nie dopuściłoby do zerwania z Chinami, ani nie uznawałoby ciągłości odczekiwania 99 lat na interwencję w Afganistanie – a państwowe rozumienie interesów ZSSR do wszystkiego tego doprowadziło.

 

Apogeum poszanowania interesów państwowych jako podstawy systemu światowego nastąpiło w latach 70-tych, czego symbolem były działania takich polityków jak duet  Nixon-Kissinger,tercet  Breżniew-Gromyko-Susłow  oraz wielki singiel,  Mao. Co warto zauważyć – był to także czas, kiedy nawet zależne państwa Bloku Wschodniego sięgały po atrybuty suwerenności państwowej (jak Polska i Rumunia), a po stronie zachodniej demonstracyjnie korzystała z nich choćby Francja. Jednocześnie jednak rosły w siłę organizacje poza- i ponadpaństwowe – tak te bezrozumnie wyhodowane przez same państwa (jak organizacje międzynarodowe, ze Wspólnotami Europejskimi na czele, które – paradoksalnie – z czasem stały się… państwem), jak i te hodujące państwa i zastępujące je (jak globalne korporacje finansowe). Tendencja ta ostatecznie zwyciężyła w momencie, gdy wraz z odejściem Nixona – opanowała Stany Zjednoczone.  Trockizm przegrał ze stalinizmem w Sowietach, ale wygrał w Ameryce, zmieniając ostatecznie państwo amerykańskie w siłę Światowej Rewolucji (co było zresztą prostą konsekwencją procesów zachodzących w USA co najmniej od wojny hiszpańskiej, 1898).

 

Upadek Związku Sowieckiego nie tylko symbolicznie, ale i praktycznie ponownie aktualnym uczynił postulat antypatrydzkiej rewolucji światowej. Tyle tylko, że w zmienionych warunkach już nie pod hasłem komunizmu, a neo-liberalnej globalizacji. Mimo tej różnicy (zgodnej zresztą z pierwotnymi celami niektórych inspiratorów rewolucji) warto zauważyć, że żyjemy w czasach pośmiertnego triumfu Trockiego (i  Parvusa...) nad Stalinem, w dodatku odniesionego w duchu historycznej, nieodwracalnej konieczności. Tak, jak powstanie ZSSR zahamowało jednak (również rzekomo konieczną) rewolucję światową - tak i dziś państwa pozostają wartością i bytem, który może i powinien przeciwstawić się globalizacji, na początek choćby przejmując na powrót kontrolę nad swymi systemami finansowymi i emisją pieniądza.

 

Czekan Mercadera jest wciąż w naszych rękach.

 

Konrad Rękas